Jacht: Bavaria 44 „Sofia”
trasa: Korfu Gouvia - Korfu Gouvia
termin: 18.06-2.07.2016

relacje 2016 jonskie mapaTrasa rejsu: Korfu Gouvia - Moutros zatoka kotwica, Gaios Paxoi port kotwica, Marina Levkas Lefkada port mooringi , Meganisi Vathi port mooringi, Marina Levkas port mooringi, Vathi Ithaca port kotwica, Sivota Lefkada pomost mooringi, Spartachori Meganisi pomost mooringi, Gaios Paxoi port kotwica, Platarias port kotwica, Marina Gouvia Korfu mooringi.

Długość trasy: 290 Mm, na żaglach 45h, silnik 19h

Załoga: Monika , Andrzej C; (Andrzej) Andrzej W (Wawa); Andrzej P (Marek); Alfred (Alek), oraz autor tej pisaniny Zygmunt

Średnia temperatura powietrza powyżej 30 st. C, średnia temperatura wody powyżej 25 st. C. Wody przeważnie czyste – oczywiście poza portami.

Wiatry w większości od NW do NE o prędkości od 10 do 40 węzłów ( 40 węzłów, to często tuż przed naszym wchodzeniem do portu około godziny 15-16. Podobno w tym okresie roku takie wiatry to rzadkość) Praktycznie padało raz i było to przydatne.

Jedna generalna uwaga – wszystkie prognozy WindGURU i tym podobne całkowicie do bani – różnice jeżeli chodzi o prędkość wiatru dochodziły do 20 węzłów – na ogół w rzeczywistości wiatry były silniejsze niż podawały prognozy.

Raj dla lubiących frutti di mare itp. Widoki przepiękne – ta część Grecji jest jeszcze zielona.

 

Dzień pierwszy 18.06.2016

relacje 2016 jonskie 01W Marinie Gouvia - KorfuAndrzej i Wawa lecą wcześniej samolotem bezpośrednim z Warszawy – wiadomo majętni emeryci. Już raz zapłacili za samolot z Berlina. Ja też chcę być emerytem.
Monika Marek, Alek i ja jedziemy samochodem do Berlina i dalej lecimy samolotem na Korfu. Sprawnie i w miarę szybko wszyscy dotarliśmy na łódkę. My około 21,30. Andrzej i Wawa około 17,00 dzięki temu zrobili wcześniej zakupy. Na miejscu na pokładzie Sofii czekał na nas zestaw powitalny armatora czyli wino i owoce. Fajna tradycja trzeba ja podpowiedzieć innym armatorom jachtów.

Wieczorem po kolacji poszliśmy szybciutko do swoich kabin. Z uwagi na mały skład załogi ( sześć osób) każdy miał sporo miejsca i prawie swoja kabinę. Wawa okupował mesę i tylko Andrzej z Alkiem mieli wspólna dziobową ale i tak Andrzej zwykle spał w kokpicie z uwagi na panujący gorąc grecki uff.
Rano czekał nas odbiór łódki.

 

Dzień drugi 19.06.2016

Przejęcie jachtu trochę potrwało. Zakończyliśmy odbiór około godz. 12.00 Postanowiliśmy nie wypływać w niedzielę i zgodnie z tradycją pójść do miasta i knajpy. W restauracyjce wypiliśmy zdrowie naszego przyjaciela Philip-a który postanowił dofinansować nasze kolacje i nakazał wydawać jego pieniądze co ochoczo żeśmy czynili. Dzięki Philip nasz przyjacielu. Mam nadzieję że w przyszłym roku popłyniesz z nami no i wtedy Ty będziesz naszym gościem.

 

Dzień trzeci 20.06.2016

relacje 2016 jonskie 02Zatoka MoutrosStoimy na zewnątrz mariny przy pomoście „L” Wypływamy rano godz. 08,30. W porcie bardzo płytko płynąc trzymamy się blisko pomostu, dalej mielizna około 1 metra. Wyjście z portu dobrze oznakowane. Wąski tor wodny.

Obieramy kierunek na port Moutros. Neptun nam sprzyja, zaraz po wyjściu stawiamy żagle, kurs 130.
Szybko zbliżamy się do wybranego portu.

W Moutros wieje. Wejście z wiatrem, kotwica nie trzyma, zapada decyzja na nocleg w pobliskiej zatoce osłoniętej od wiatru. Rzucamy kotwice. Jest bardzo płytko. Marek przekłada nasza cumę przez ucho betonu od pływającej boi. Sprawny z niego nurek, dzięki temu stoimy bezpiecznie na płytkiej wodzie. Wyłączam alarm sondy która ciągle przypomina ze mamy stopę wody pod kilem. W nocy Alek ( I oficer) zarządził wachty mimo wszystko. Strzeżonego ….

 

Dzień czwarty 21.06.2016

relacje 2016 jonskie 03GajosRano budzimy się w szampańskich nastrojach, świeci słońce, ciepła woda dookoła, zakładamy maski płetwy i co tam kto jeszcze ma i do wody. Przy okazji sprawdzam głębokość. Mamy pod kilem około metra brrrrr. Trochę za bardzo po kozacku ale nasza cuma trzyma się mocno ucha przy zatopionym betonie.

Pływamy, odpoczywamy. Nawet nasz Wawa ( kuk) wszedł do wody, znaczy się musiało być przyjemnie.
Po usmażeniu wielkiej ilości kiełbasy jemy śniadanie. Nie ma zmiłuj. Kiełbasa najlepsza jest po usmażeniu.

Następny port wyznaczamy na Gaios. Wybieramy kotwicę, ściągamy naszą cumę z betonu. Odchodzimy o godz. 09,43. Zaraz po odejściu stawiamy żagle i pędzimy z wiatrem do Gaios wyspa Paxoi, to jedna z najładniejszych wysp tego regionu.

W Gaios meldujemy się około godz. 13,00. Z braku innego miejsca stajemy przy kei dla małych promów pasażerskich. Mają tam rezerwację od 10,00 do 17,00. Czekamy może się uda i nie przypłyną. Po jakimś czasie jednak zjawia się pierwszy i pani z portu nas przegania w inne miejsce. Rzucamy kotwicę i cumy około 15,00. Udało nam się wcisnąć łódkę przy samej knajpce. Hucznie obchodzimy urodziny Andrzeja i zwycięstwo naszych piłkarzy nad Ukrainą w towarzystwie jeszcze jednej polskiej załogi.
Szczęściu i radości nie było końca uff aż głowa bolała.

Gaios to bardzo malownicze miasteczko, polecamy żeglarzom. Cena za postój 6 euro. Woda i prąd na żeton płatny w knajpce Blue ..coś tam, 20 euro, z tym, że zwrot 10 euro po oddaniu żetonu.

Dzień piąty 22.06.2016

relacje 2016 jonskie 04Marina LefkasNazajutrz żegnamy Gaios o godz. 07,30. Kierunek marina Levkas wyspa Lefkada.
Znowu Neptun nam sprzyja, płyniemy na żaglach. Przy wejściu do kanału (canal of lefkada) czekamy około pół godziny na otwarcie mostu. Do mariny dopływamy około godz. 15,30.
Marina Levkas to przyjazne miejsce dla żeglarzy, sporo miejsc do cumowania, mooringi, prąd i woda. Sporo barów i kafeterii, są też sklepy żeglarskie i przedstawicielstwa największych armatorskich firm greckich. Uprzejma i miła obsługa portu. To druga i ostatnia po Gouvia marina na naszej trasie. Jeszcze nie wiemy że będziemy do niej wracać, ale o tym po tym.
W marinie spędzamy miło czas. Koszt za postój to około 85 euro – trochę drogo.
Wyzwaniem dla żeglarzy może być również szerokość kanału z bardzo płytką woda i dodatkowo pracujące pogłębiarki w kanale. Trochę się dziwnie przepływa koło koparki która właśnie wyciąga muł z dna kanału łychą wielkości naszego jachtu brrr.

 

Dzień szósty 23.06.20

relacje 2016 jonskie 05Vahti na wyspie MeganisiOpuszczamy przyjazną Marine Levkas o godz. 10,00. Płyniemy przez kanał na południe. Ruch w kanale jest dosyć duży. Ciągle patrzymy na sondę. Kanał dobrze oznakowany małymi bojami. Przepływanie jachtem w pobliżu pracujących olbrzymich pogłębiarek nie należy do przyjemności. Wreszcie wypływamy na otwarte wody. Kierunek port Vathi wyspa Meganisi.

Po drodze rzucamy kotwice w pięknej zatoczce w której stoją jachty po mazursku – kotwica i cuma do lądu. Zażywamy kąpieli, nawet Wawa, następnie jemy szybki posiłek i płyniemy dalej.
W porcie Vathi ( Dimitris) meldujemy się około godz. 16,00. Bardzo przyjazna przystań, maja mooringi, schludne sanitariaty. Koszt około 50 euro. Przyjazna i życzliwa obsługa.
Życie płynie leniwie aż tu nagle godz. 23,00 - awaria lodówki. Nasz wspaniały kuk Wawa mówi że bez lodówki się nie da i że on albo lodówka. Ja wybieram lodówkę. Wawa ma rację, w tym klimacie, z ilością kiełbasy jaką posiadamy że o piwie nie wspomnę lodówka to życie albo ……nie ma lodówki.

 

Dzień siódmy 24.06.2016

Rano dzwonimy do Linosa, (Lanos) naszego opiekuna od armatora. Linos twierdzi ze najbliższego naprawiacza lodówkowego ma w porcie Levkas. Dalej na południe nie ma już żadnych mechaników. Radzi, abyśmy wrócili się do Levkas lub kupowali na jego koszt lód w workach. Z lodem w workach jest problem, mają go tylko w dużych sklepach których nie ma w okolicy. Po krótkiej naradzie i namowom kuka wracamy do Levkas. Jak się później okaże stracimy przez lodówką dwa dni rejsu, ale o tym po tym.

Wypływamy w kierunku Levkas o godz 10,00 mając przed sobą kolejne przejście w ulubionym kanale.
Siła wiatru się wzmaga. Gdy dopływamy do portu przekracza 38 knots w porywach 41 węzłów.
Wywołujemy marinę przez radio. Obsługa informuje nas a raczej sugeruje żebyśmy przy tej pogodzie nie wchodzili do portu i gdzieś przeczekali. Mówią wprost że jakby co nie mogą nam pomóc. Kręcimy się przed portem tak jak i wiele innych jachtów w oczekiwaniu na lepsza pogodę. Lecz wiatr ani myśli słabnąć. Decyduję o wejściu do portu, wskazuję portowemu który podpłynął na motorówce miejsce gdzie chce stanąć. Jedziemy pod wiatr. Wieje 9. Neptun sprzyja. Na szczęście stajemy pod wiatr w wybranym przez portowego miejscu. Większość łódek dalej krąży przed portem.
Czego się nie robi dla …lodówki.
Przybijamy godz. 14,00. Dzwonimy po mechanika lodówkowego, który mówi że przyjdzie rano na następny dzień o godz. 09,00. Jeden dzień pływania z głowy.

 

Dzień ósmy 25.06.2016

Marina Levkas godz. 09,00 przyszli panowie do lodówki. Naprawiają, naprawiają, naprawiają i nic. Twierdzą że padł cały system lodówkowy to znaczy agregat, są w stałym kontakcie z Linosem (armatorem). Linos rwie włosy z głowy bo orientuje się przez telefon że mechanicy są troszkę słabi. Za godzinę lub dwie przynoszą agregat do lodówki z całym ustrojstwem. Naprawiają, naprawiają, naprawiają i …nic. Twierdzą że awaria spowodowana jest okablowaniem łódki i muszą przyprowadzić elektryka od okablowania. Linos przez telefon rwie dalej włosy z głowy. Ja wychodzę do baru.
Kolejny dzień pływania z głowy.

W końcu wspomniany elektryk przychodzi i spina lodówkę kablem po podłodze na krótko z akumulatorem. Nie podoba nam się to rozwiązanie i informujemy o tym Linosa który znowu rwie włosy z głowy ale z braku innych rozwiązań zgadza się na takie partactwo. Lodówka chodzi jak oszalała.
Dzień kończymy w barze przy zwycięskim spotkaniu naszej reprezentacji nad Szwajcarią.
I tak to lodówka wzięła górę nad wyspą Zakinthos której żeśmy przez dwa utracone dni nie odwiedzili.

 

Dzień dziewiąty 26.06.2016

relacje 2016 jonskie 06W drodze do IthakaPo dwóch dniach straconych na powrót do Levkas i „naprawę” lodówki nie odwiedzimy Zakinthos. Proponuję żeby porozmawiać z Linosem o utraconych korzyściach i nie wykorzystanych szansach. Jesteśmy zdania że należy nam się rekompensata lecz umowa takich sytuacji nie przewiduje. Postanawiamy poruszyć sprawę przy zdawaniu łódki.

Wypływamy z Levkas o godz. 08.30. Płyniemy już trzeci raz kanałem. Niedługo przemianujemy nasz jacht na barkę. O godz. 09.00 stawiamy żagle i lecimy jak na skrzydłach do Ithaka na spotkanie z Penelopą, a Monika z Odysem. Wiatr nam sprzyja, wieje od połówki do baksztagu i to coraz mocniej. Niecałe 5 mil od Ithaka wiatr wieje z prędkością 35 węzłów. Lekko refujemy żagle. Jest okazja żeby założyć pasy.

 

relacje 2016 jonskie 07Malownicza zatokaGnamy bardzo szybko i za chwile wejście do zatoki na której końcu wyłania się kolejne miasteczko Vathi tym razem na wyspie Ithaka.

Bardzo malownicze miejsce. Po drodze w zatoce mijamy malutką wysepkę o nazwie Lazareto, być może kiedyś odstawiali na nią zadżumionych.

Sprawnie rzucamy kotwicę i przy silnym wietrze stajemy do nadbrzeża.

Cumy podane. Niestety nie wszyscy dają radę z podejściem na kotwicy. Jedna z łódek manewruje w porcie i zrywa kotwice sąsiadom zaczepiając swoją o ich łańcuch. Na szczęście po trzech próbach zrezygnowali z kolejnego podejścia. Taka robota.

relacje 2016 jonskie 08Vathi na wyspie IthakaStoimy w porcie, jest pięknie, gorąc niemiłosierny, nie ma prądu, nie ma wody i nie ma toalet, i Penelopy też….
Wieczorem zwiedzamy przecudne miasteczko. Idziemy do knajpki nad sama zatoka. Życie płynie leniwie. Pijemy trunki za zdrowie Philip-a.
Miejsce godne polecenia dla ludzi nie dbających o wygody. Ale jakie widoki i jaka grecka atmosfera mniam mniam. Cena za postój 6 euro.

Na Ithaka spełniły się dwa marzenia, Marka bo chciał tam dopłynąć i Wawy bo lodówka podłączona do akumulatorów na sztywno mroziła wszystko jak oszalała. Niestety jeszcze nam to bokiem wyjdzie, ale o tym po tym.

 

Dzień dziesiąty 27.06.2016

relacje 2016 jonskie 09Opuszczamy wyspą szczęśliwości IthakaOpuszczamy wyspą szczęśliwości Ithaka o godz. 09.40. Kierujemy się powoli w drogę powrotna. Na następny port Alek wybiera miasto Sivota wyspa Lefkada.

Wyjście z portu bez zastrzeżeń aż tu nagle w kokpicie odzywa się alarm, krótki przerywany sygnał. Głębokość OK w silniku olej jest, to co to może być. Po konsultacjach telefonicznych z kolegą Linosa okazało się ze to alarm wyczerpanej baterii (akumulatora silnika) który domaga się doładowania.

Niestety szczęście Wawy trwało krótko. Działając zgodnie z dobrą praktyką żeglarska płynąc na żaglach odłączamy z klem akumulatora kabel od lodówki. Przyznaję że wcześniej mieliśmy wątpliwości czy na poprzednich rejsach ta stara praktyka ciągłego wyłączania lodówki miała sens. Okazało się doświadczalnie że wyłączanie lodówki ma sens, jeżeli chodzi o żywotność baterii silnikowej. Na naszej Sofii akumulator od silnika łódki był połączony szeregowo z pozostałymi akumulatorami z których prąd pobiera lodówka
I tak to życie na jachcie zdominowała ….. lodówka.

relacje 2016 jonskie 10Port SivotaDo portu Sivota dopływamy około godz. 14.00. Rzucamy kotwice i parkujemy rufą do nabrzeża portowego. Z kotwicą Marek miał małe kłopoty ponieważ nie zawsze działał przełącznik windy kotwicznej. Na szczęście na jachcie był jeszcze pilot z dodatkowym gniazdem do kotwicy którego używaliśmy przy następnych podejściach.

Portowy zauważył że łańcucha mamy niewiele w wodzie więc zaproponował abyśmy stanęli w głębi zatoki przy pomoście wyposażonym w mooringi. Fajna sprawa tylko nie powiedział że głębokość przy pomoście wynosi dwa metry. Wjeżdżałem ze strachem na ramieniu przy akompaniamencie alarmu sondy. Ale znowu się udało. Portowy uspokajał, żebym się nie martwił i w ramach opłaty za postój „zaprosił” do knajpy.
Sivota miejsce godne polecenia, prąd, woda, malownicza zatoka, dobre jedzenie, tylko ta głębokość…

 

Dzień jedenasty 28.06.2016

Wypływamy z Sivota o godz. 09.10
Na następny postój Alek wybrał zatokę i port Spartachori wyspa Meganisi. Niestety teraz mamy pod wiatr a więc silnik gra radośnie tym bardziej że lodówka uratowana.

relacje 2016 jonskie 11Port Spartachori na wyspie MeganisiW Spartachori cumujemy do pływającego pomostu z mooringiem około godz. 13.00. Pan portowy jak zwykle w ramach opłaty za postój zaprasza do knajpki. Na pomoście prąd i woda.
Wieczorem biesiadujemy w restauracji za zdrowie naszego kochanego Philip-a. Jednak wiatr się wzmaga i otwarta na północ zatoka jest mocno zafalowana.

Nasza łódka wraz z pomostem i innymi jachtami zaczyna mocno tańczyć. Jach zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do pomostu. W nocy wspomagając się silnikiem wybieramy się na mooringu żeby zachować bezpieczna odległość od pomostu. Śpimy prawie jak na otwartym morzu w czasie żeglugi. Trochę buja.

Generalnie ceny w restauracyjce przyjazne, malownicza miejsce, natomiast portu i zatoki nie polecam z uwagi na wchodząca falę. Dobrze że głębokość dla naszej łódki była odpowiednia bo przy takim zafalowaniu mogło być nie fajnie na płytszej wodzie.

 

Dzień dwunasty 29.06.2016

Żegnamy Spartachori wczesnym rankiem o godz. 07.00. Mamy spory dystans do pokonania. Za cel obieramy ponownie Gaios na malowniczej wyspie Paxoi.
Szybko dopływamy do kanału Levkas. Czekamy w kanale na otwarcie „mostu” który teraz zastąpił prom. Most został czasowo zdemontowany i przeciągnięty do stoczni do remontu. Kanał jest otwierany o pełnych godzinach co dwie godziny. Ruszamy więc o godz. 10.00 w dalsza drogę. Płyniemy na północny zachód kierunek wyspa Paxoi, niestety pod wiatr a więc silnik, lodówka i kuk Wawa się cieszy.
Do Gajos przypływamy około godz. 17.30. Czekamy na miejsce około 15 minut i cumujemy przy przystani dla promów pasażerskich.
Wieczorem zwiedzamy miasteczko i oczywiście odwiedzamy okoliczne bary. Na głównym rynku gra miejscowa kapela. Sączymy napoje. Wolno płynie czas i o to chodzi…
Na trasie rejsu z Korfu na południe Gaios to miejsce które koniecznie trzeba odwiedzić.

 

Dzień trzynasty 30.06.2016

Rano na wszelki wypadek uzupełniamy paliwo z samochodu cysterny. Weszło niewiele tylko 76 litrów głównie dlatego, ze większość trasy pokonaliśmy na żaglach.
Wypływamy z Gaios o godz. 10.00. Jest to godzina obligująca do opuszczenia tego miejsca ponieważ jest ono zarezerwowane od 10 – do 17 dla promów pasażerskich.

relacje 2016 jonskie 12Port PlatariasPo krótkiej analizie wybieramy następny port. Będzie nim Platarias na końcu długiej i szerokiej zatoki. Platarias to port za betonowym falochronem bez pomostów i mooringów, za to z odpowiednią głębokością dla naszego jachtu.

Neptun sprzyja, prawie od samego Gaios płyniemy na żaglach bejdewindem i fordewindem. Miło spędzamy czas na opowieściach z przebytych rejsów i poczęstunku kuka Wawy. Sytuacja zmienia się gdy skręcamy w zatokę która prowadzi do portu.

Zaczęło mocniej wiać. Łódka w półwietrze zachowuje się idealnie ale jest już 36 knots. Refujemy żagle. Po chwili musimy je zrzucić. To już tradycja na tym i chyba nie tylko na tym rejsie że gdy zbliżamy się do portu zaczyna mocniej wiać, ha tylko po co tak mocno. Wchodzimy do portu, jacht który wszedł przed nami kręci się i rezygnuje z podejścia. Szybka decyzja, jest jedno miejsce dla nas pod wiatr. Kotwica w dół, mało miejsca, Marek opanował do perfekcji obsługę kotwicy. Dochodzimy przy bardzo mocnym wietrze. Przy podejściu cumy odbiera nasz rodak, jak się później okazało wieloletni żeglarz tego akwenu.

Cumowanie godz. 14.00. Umawiam knajpkę z TV ponieważ nasi grają z Portugalią. Wieczorem po kąpieli w morzu wychodzimy na miasto. Spożywamy pyszną i obfitą kolacje której tym razem fundatorem jest Marek. Dziękujemy Ci Marku (Andrzeju). W następnym barze oglądamy mecz. Mimo przegranej wracamy w szampańskich nastrojach.

 

Platarias
Platarias

 

Dzień czternasty 01.06.2016

Wracamy do portu macierzystego. Nikomu nie chce się wierzyć ze dwa tygodnie tak szybko upłynęły. Wiem że to zasługa miłego towarzystwa i fajnej zabawy w żeglarstwo. Trochę smutno ale czas powrotu.
Żegnamy Platarias o godz. 08,00

relacje 2016 jonskie 15Basen w marinieOstatnie godziny rejsu płyniemy pod wiatr na silniku. W oddali widać już tor podejściowy mariny Gouvia. Tankujemy paliwo przy wejściu do mariny, pro forma. Weszło 7 litrów. Nowy silnik na Sofii naprawdę mało pali i nigdy nas nie zawiódł.

Cumujemy przy dopychającym wietrze. Rzucamy cumy. Alek szybko podał mooring na dziób. To chyba już koniec. Przyszła ekipa od Linosa i naprawiła lodówkę w 15 minut. Trochę byli zażenowani tym że elektrycy z Levkas nie dali rady. Hmmm. Taka robota
Zdajemy łódkę około godz. 16,00. Zażywamy kąpieli pod prysznicem i w prawdziwym basenie ze słodką wodą na ternie mariny. Znowu życie płynie sennie, powoli tracimy czas i o to chodzi….

 

Dzień piętnasty 02.06.2016

Rano pakujemy manele, kąpiemy się w basenie, pijemy napoje, spożywamy jagnięcinę w pobliskiej knajpce, robimy ostatnie zdjęcia załogi, zegnamy Korfu i część załogi. Wracamy do kraju.
Dziękuję wszystkim za miłe chwile spędzone w gronie przyjaciół.
Do zobaczenia na morzu.

Zygmunt